piątek, 25 września 2015

1.

                     '' Nie zapomnij...Niektórych rzeczy nie wolno zapominać...
                        Cień podąża moim tropem...Czas mnie goni...
                        Nazywam się Daniel. Mieszkam w Londynie, w dzielnicy
                        Mayfair...Co ja zrobiłem? To szaleństwo. Nie zapomnij..
                        Nie zapomnij...Muszę go powstrzymać...Skup się!
                        Nazywam się...się...Jestem Daniel..."

***
Ciemność.
Bezgraniczna. Jak to bezgraniczna? Jest coś poza nią? Nie, nic. Ciemne, wilgotne kamienie starej budowli. W powietrzu dało się czuć zapach stęchlizny i starych mebli. Chwilę po otwarciu oczu, Daniela ogarnął straszliwy ból głowy. Trzymając dłoń na włosach, które opadały mu na twarz, rozejrzał się bacznie dookoła.
Siedział. A może bardziej leżał na czerwonej, zabytkowej wykładzinie, która ciągnęła się jeszcze daleko przed Nim. Wstał, i przez chwilę zachwiał się na nogach.
 - Gdzie ja do cholery jestem..? - zapytał sam siebie, krzywiąc się na widok ciemności i mroku, panujących w tym miejscu.
Chwilę później, za oknem rozbłysł się jasny piorun, który oświetlił na sekundy bardziej pomieszczenie. Ewidentnie, co już zdążył zauważyć Daniel, nie był to jego dom w rodzinnym Londynie. Zastanawiał się, jakim cudem nagle znalazł się w tak paskudnym miejscu. Zaczął niepewnie iść przed siebie, a każde głuche skrzypnięcie podłogi, przyprawiało go o gęsią skórkę. Po drodze, zabrał ze sobą krzesiwo, które jak myślał, pewnie mu się przyda. Gdyby nie szalejąca za oknami burza, panowałaby tu idealna cisza, przerywana tylko skrzypnięciami podłogi i zaniepokojonym oddechem młodego Anglika.
Idąc przed siebie, trafił do dużego korytarza, które zapewne było wejściem do zamku, sugerując się wielkimi aż po sufit drzwiami, naprzeciw niego.
Po obu stronach szerokiego korytarza, stały dwie chłodne, metalowe zbroje rycerskie. Podszedł ostrożnie do drzwi, które jak nie trudno było się domyślić, były zamknięte. Chłodny podmuch powietrza, przelał się obok chłopaka, który aż się wzdrygnął.
Daniel westchnął, zdając sobie sprawę z zaistniałej sytuacji. Najchętniej usiadłby pod ścianą, podkulił kolana pod brodę i czekał na jakąkolwiek pomoc. Ale skąd miał wiedzieć, czy pomoc w ogóle by nadeszła? Skoro on sam nie wiedział, gdzie i dlaczego tu jest, to tym bardziej skąd miał wiedzieć, czy w tym zamku przebywa ktoś prócz niego samego?
Absurd.
Chłopak spojrzał na wejście do kolejnego korytarza znajdującego się po jego prawej stronie. Niepewnie wszedł do środka i zatrząsł się z zimna, kiedy drzwi naprzeciwko, same się otworzyły. Panował tutaj dziwny chłód, taki nienaturalny. I jeszcze ta skrzypiąca podłoga..
Otworzył szafę, znajdującą się po jego prawej, a drzwi skrzypnęły niemiłosiernie. Był to jeden z pierwszych odgłosów, których przestraszył się Daniel, przebywając w murach tajemniczego zamku w Brennenburgu.

***
Wszedł w całkowitym milczeniu do kolejnego pomieszczenia mieszczącego się w korytarzu. Znalazł się we wnętrzu małego pokoiku z kominkiem pod ścianą. Podszedł bliżej do źródła światła, a po tym usłyszał za sobą kroki. Przestraszony szybko odskoczył w tył. Znów wyobraźnia płatała mu figle? A może jednak nie jest w zamku sam? Chociaż, w takim miejscu trudno było o zachowanie pełnej sprawności umysłowej, kiedy wydało się, że niebezpieczeństwo czeka tuż za rogiem.
Prędko opuścił pomieszczenie, kierując się do kolejnych drzwi z okrągłą klamką. Pchnął je do przodu, a one niemiłosierne skrzypnęły, roznosząc się echem po murach.
Zaczął iść po schodach, oglądając się za siebie. Nadal podążał śladami dziwnej różowej substancji, ciągnącej się dalej po korytarzu.
- Co do...- mruknął, osuwając się na chłodną podłogę. Kręciło mu się w głowie, nie miał siły iść dalej, ale wiedział, że musi, skoro chciał stąd wyjść. Wstał i ze strachem w oczach, szedł dalej, do kolejnych drzwi, które okazały się wejściem do  ''Starych Archiw''
Stare mury kolejnego pomieszczenia, oświetlały do czasu wysokie świeczniki, bo po chwili chłodny i głośny podmuch wiatru zgasił ogień, palący się na knotach. Chłopak zaczął się trząść ze strachu, ale mimo to, szedł dalej. Trafił do dużego pomieszczenia ze stołem i regałami wypełnionymi książkami. Podniósł z podłogi metalową lampę oliwną, z czego ucieszył się najbardziej. Bo przecież lepiej jest, gdy drogę oświetla jakieś źródło ciepła, niż iść bezmyślnie w głuchą ciemność. 
Daniel wyciągnął dłoń z lampą przed siebie i wolnym krokiem kontynuował swoją wędrówkę. Znalazł się po chwili w następnym ''pokoju'' w którym zabrał ze sobą kilka bardzo potrzebnych krzesiw.
Kolejne drzwi.
Wchodząc do środka, instynktownie zamknął za sobą drzwi i zapalił świecę znajdującą się przy biurku. Odłożył lampę obok i usiadł na starym krześle. Przed nim znajdowała się kartka, zapisana bardzo starannym pismem, które już skądś kojarzył. Niepewnie wziął w dłoń świstek papieru i zaczął uważnie czytać list, który okazał się wyjaśnieniem jego zaników pamięci.

~19 sierpnia 1839
 Chciałbym zapytać, ile pamiętasz. Nie wiem czy zostanie
 coś po wypiciu tego napoju. Nie obawiaj się Danielu.
 Nie mogę powiedzieć Ci dlaczego, ale wiedz, że
 postanowiłem zapomnieć. Musisz się odnaleźć w tym
 i być silnym. W tym wszystkim jest cel. Jesteś
 moją ostatnią próbą naprawienia wszystkiego.
 Dzięki Bogom, imię Aleksandra z Brennenburgu
 nadal wywołuje w Tobie gniew. Jeśli nie, to
 zabrzmi to strasznie. Udaj się do Duchowego
 Sanktuarium, znajdź Aleksandra i zabij go.
 Jego ciało jest stare i słabe, Twoje młode
 i silne. Nie będzie to dla Ciebie przeszkoda.
 Pomścij Nas obydwu Danielu! Wstąp w mrok,
 gdzie zatrzyma się Aleksander i zabij go.
                                    
                                           Ja sam, Daniel.

 
- Napój? Ale jaki..z czego...Chwila! Olejek z róży Damasceńskiej powoduje częściową Amnezję.. - odchrząknął.
Faktycznie, to by się zgadzało, bo biedak pamiętał jedynie jak się nazywa i skąd pochodzi.

                                                
                                                            --------------------------
                               '' Upadł na kamienną posadzkę. Łzy napłynęły mu do oczu wraz
                                  z pierwszym kopniakiem w brzuch. Hazel pozostała w ukryciu,
                                  w obawie, że również zostanie zauważona''
                                                            --------------------------